czwartek, 14 lutego 2013

Liam



- Tato, opowiesz Nam coś przed spaniem?- zapytała z nadzieją w oczach Emilli.
- No właśnie, prosimy!- zawołał Josh.
- Dobra dzieciaki, ale skończę i nie będziecie marudzić, tylko od razu do spania, dobrze?- zapytałem siadając na skraju łóżka mojej małej pociechy w różowej piżamce.
- Tak, tak- energicznie pokiwały głowami.
- To zaczynamy...
    Dawno, dawno temu, na obrzeżach Londynu mieszkał pewien nieśmiały chłopak...

" Wzrok wszystkich uczniów skupiony był na mnie - zwykłym chłopaku, który nigdy nie wyróżniał się z tłumu, który zawsze był anonimowy, aż do dziś...
- Ktoś tu się zakochał w Angeli!- rechotały dziewczyny siedzące obok.
- Pewnie powiedziałbym Ci, że masz się nie zbliżać do mojej dziewczyny, ale nie potrzebnie bym tracił ślinę...- zaczął Erick.
- Bo i tak Cię omija szerokim łukiem!- dokończył kumpel mojego "konkurenta". Wszyscy zanieśli się śmiechem, nawet Ona. Prawda jest taka, że Angela jest z najwyższej półki, a ja nie dosięgam Jej i Erickowi do pięt. Jak to się stało, że się wszyscy dowiedzieli o mojej potajemnej miłości? To będzie chyba najprostsza z możliwych odpowiedzi - przyłapali mnie na wrzucaniu listu miłosnego do Jej szafki. Jaki ja jestem głupi...
- Nie martw się- poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się i spostrzegłem niepozorną brunetkę z błękitnymi, jak morze oczami- Chodź!- złapała moją dłoń i pociągnęła w stronę składzika na narzędzia. Nie wiedziałem co się dzieje, ani po co tam idziemy, ale nie protestowałem, coś kazało mi Jej zaufać- Właź, bo jesteś za ciężki, żebym Cię niosła, bez urazy- wskazała ręką drabinę, która najprawdopodobniej prowadziła na dach. Wykonałem Jej polecenie wciąż się nie odzywając, aż w końcu znalazłem się na zewnątrz. Dziewczyna podążała tuż za mną.
- Jak tu pięknie- wyszeptałem. Z jednej strony widok rozciągał się na dziedziniec szkolny, zaś z drugiej na piękny park. Pewnie usiadłem na skraju dachu tak, aby mieć widok na zielone drzewa. Wiosna...
- Tak, uwielbiam tu przychodzić- powiedziała cicho i uśmiechnęła się delikatnie do swoich myśli- To chyba najpiękniejszy park, jaki w życiu widziałam, a stąd jest najlepszy widok na te melancholijne wierzby, które ludzie nazwali płaczącymi, na te smutne brzozy, na urocze kasztanowce... Natura ma w sobie tyle tajemnic...- chwilami zastanawiałem się, czy mówi do mnie, czy po prostu głośno myśli- A wyprzedzając Twoje pytanie, przyprowadziłam Cię tu, bo potrzebujesz pomocy, a ja chcę Ci jej udzielić- nadal  nie odrywała wzroku od kołysanych wiatrem drzew.
- Mi się nie da pomóc- wyszeptałem odwracając od Niej wzrok i kierując go na piękną, lecz wyglądającą na smutną wierzbę płaczącą. Na prawdę wyglądała tak, jakby płakała.
- Da się, tylko musisz mi na to pozwolić.
- Powiedz mi, co to jest miłość?- zerknąłem na Nią kątem oka i znów wróciłem do obserwowania intrygującego mnie drzewa.
- O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbuj zdefiniować kształt gruszki.*- chwilę zastanawiałem się nad Jej słowami i muszę przyznać, że nic mądrego nie potrafiłem wymyślić- No właśnie... Miłość po prostu jest. Tak jak natura, ma wiele tajemnic, których prawdopodobnie nigdy nie poznamy. 
- Jak można odróżnić miłość, od zauroczenia, czy fascynacji?
- To trudna umiejętność. I przychodzi z czasem. Czasami może odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to była ta prawdziwa, jedyna miłość dopiero na łożu śmierci. Prawdziwa miłość nigdy nie przemija. Fascynacja i zauroczenie z biegiem ruchów wskazówek zegara maleje, aż w końcu niknie. Dla prawdziwej miłości zegar jest tylko zbędnym przedmiotem, który zabiera Nam czas, który moglibyśmy spędzić z tą jedyną osobą. 
- Jak leczyć złamane serce?- zapytałem z nadzieją, że na to pytanie również ma odpowiedź.
- Prawdę mówiąc jet to fizycznie nie możliwe. Serca to mięsień, a mięsień można jedynie przeciąć, złamać to można zapałkę- kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze. Niesamowita dziewczyna...- Jeżeli nie jest to prawdziwa miłość, to samo przejdzie z czasem.
- A jeżeli jest?
- Jeżeli by była, to nie siedziałbyś tu ze mną, tylko płakał i użalał się nad sobą, krzycząc, że zabrali Ci sens Twojego życia, a tak nie jest, prawda?- posłała mi krótkie spojrzenie i znów uciekła wzrokiem.
- Najwyraźniej- uśmiechnąłem się- Jak znaleźć prawdziwą miłość?
- Po prostu nie szukaj.
- Co?- zdziwiłem się.
- Sama przyjdzie, w momencie, kiedy najmniej będziesz się Jej spodziewał. I zostanie. Na zawsze...- patrzyliśmy przed siebie w milczeniu- Lepiej Ci już?
- Tak, chyba tak. A teraz powiedz mi, na co patrzysz?
- Widzisz tą brzozę?- wskazała ręką największe drzewo, chyba najstarsze. Pokiwałem głową- To masz odpowiedź- uśmiechnęła się delikatnie."

- I co było dalej?- zapytała moja zniecierpliwiona córeczka.
- No mów, tatuś, mów!- poganiał syn.
- Spotykali się potem na tym dachu przez długie miesiące, zawsze, czy padał rzęsisty deszcz, śnieg, czy też słońce grzało niemiłosiernie. Rozmawiali o wszystkim. Żartowali, prowadzili wesołe pogawędki, zawzięcie wymieniali się poglądami. Zaprzyjaźnili się...
- No i co było dalej?- dociekała Emili.

" Stałem na "Naszym dachu" czekając na Jej przyjście, zawsze o tej samej porze.
Co się u mnie zmieniło od tamtej pory? Wiem już, że to, czym darzyłem Angelę, to nie była miłość, a co najwyżej fascynacja. W sercu nie czułem już tego ukłucia. Moje życie wróciło do normy, znów byłem zwykłym chłopakiem nie wartym uwagi nikogo, oprócz wiernych przyjaciół. Kumple mnie nie zostawili, wspierali, ale to nie Oni pomogli mi znaleźć rozwiązanie moich uczuć, tylko Ona... Najmądrzejsza dziewczyna jaką, kiedykolwiek ktoś mógł obdarzyć Nasz świat. We wszystkim szukała głębszego sensu, urodzona optymistka.
- Cześć- pocałowała mnie w policzek, a ja czułem, jakby płonął. Przysiadła obok mnie i, jak zawsze zapatrzyła się na "Swoją brzozę". Do dziś nie wiem, co Ona w niej takiego widzi...
- Dlaczego to zawsze na nią patrzysz?- zapytałem wiedząc, że doskonale rozumie mój tok myślenia.
- Sama nie wiem. Tak po prostu jest od zawsze. Nie chcę tego zmieniać, bo tak jest idealnie. Po prostu była pierwszym, co ujrzałam stając na tym dachu...- wsłuchiwałem się w Jej słowa, a wiatr targał moje włosy. Dziś mija rok od naszego pierwszego spotkania. Już rok, a tak mało czasu z Nią spędziłem... Przemknęło mi przez głowę. Cudownie by było móc zatrzymać wskazówki zegarka...
- O czym myślisz?- zapytała mnie tym przyjemnym głosikiem.
- Jak tu z Tobą jestem, to zegar jest tylko zbędnym przedmiotem, który zabiera Nam czas, który moglibyśmy spędzić razem...- wyszeptałem. Popatrzyła na mnie tymi błękitnymi oczami, które tak uwielbiam. Zakochaj się w oczach kobiety, uroda kiedyś przeminie, oczy zawsze zostaną takie same...
- Czyli Cibie też przepełnia nienawiść do zegarów, gdy tak sobie tu siedzimy?- uśmiechnęła się tym uśmiechem, który tak uwielbiam.
- Dokładnie tak- przytaknąłem- Pamiętasz tą Naszą rozmowę z przed roku?
- Każde słowo- odpowiedziała, a ja przykryłem swoją dłonią Jej dłoń, która leżała swobodnie na rozpalonym od wiosennych promieni dachu.
- Więc to jest ta prawdziwa miłość?
- Tak, chyba tak- spojrzała mi głęboko w oczy.
- Na pewno tak- musnąłem Jej karmazynowe wargi i przytuliłem Jej drobne ciało do siebie.
- Mówiłam, że miłość sama przyjdzie- oparła głowę o moje ramie.
- Mówiłaś- przyznałem rozbawiony wpatrując się w "Moją wierzbę"...  "

- I żyli długo i szczęśliwie?- dociekała Emili.
- To chyba oczywiste, że był happy end- odpowiedział Jej Josh.
- Skąd wiesz, że to był koniec? Może Ich historia trwa do dziś- poczochrałem Go po ciemnych  włosach.
- A skąd Ty znasz tą historię?- zapytał.
- Obiecaliście, że po usłyszeniu opowieści idziecie spać, więc już, zamykać oczka i lu lu- podszedłem do każdego łóżka, przykryłem dzieci kołdrą i pocałowałem w policzki- Dobranoc- zgasiłem światło i skierowałem się do wyjścia- Bo jestem jej częścią- wyszeptałem odpowiedź na wcześniej zadane pytanie.

* Cytat ten znalazłam dawno temu na jakiejś stronce.

Przepraszam, że ostatnio tak rzadko dodaję imaginy... Jedyne, co mogę Wam obiecać, to to, że będę dodawać przynajmniej jeden w tygodniu i to, że będę robiła co w mojej mocy, aby dodawać jak najczęściej się da.
Wracając do imaginu, to taki bardzo romantyczny mi wyszedł... Mam nadzieję, że się spodoba :)
  Jest walentynkowy ♥ 
Jeżeli teraz siedzicie same przy komputerze zamiast świętować ze swoją drugą połówką, to pamiętajcie, że Wy też znajdziecie w końcu tą PRAWDZIWĄ MIŁOŚĆ <3
    To do następnego, Misiaki! ;* 
                                                                                                         Lena:D

wtorek, 5 lutego 2013

Louis



Cudowny letni dzień, słonce świeci, ptaszki śpiewają. Teraz tylko mam nadzieję, że zostanie taki aż do zachodu słońca.
- Dzień dobry- odpowiedziałam cała w skowronkach sąsiadce, na wcześniejsze powitanie. Maszerowałam raźnie do domu, a w głowie już układałam przebieg budzącego się do życia dnia. Jest ósma rano, więc z wszystkim powinnam zdążyć. Niosłam w obu rękach reklamówki pełne kolorowych girland, baloników, brokatu, papierowych czapeczek i innych drobiazgów potrzebnych na wyprawienie urodzin mojej młodszej siostry. Kochany skrzat zasłużył na piękne siódme urodziny.
- Uważaj!- usłyszałam za sobą i sekundę potem poczułam ból. Poznałam po głosie kto jest sprawcą mojego upadku.
- Idioto! Zawsze z Tobą są jakieś problemy!- a miał to być taki piękny dzień...
- Przecież mówiłem, żebyś uważała.
- Trzeba było mówić szybciej, a nie w ostatniej sekundzie!
- Uspokój się! Nie zrobiłem tego specjalnie!
- Mógłbyś chociaż przeprosić!- wytknęłam mu.
- Niby za co? Nie zrobiłem tego specjalnie!
- Jasne, bo Pan gwiazda Louis Tomlinson może wszystko!
- Czy Ty sugerujesz, że wykorzystuję swoja sławę w codziennym życiu?!- wrzasnął oburzony.
- Dokładnie to chciałam przekazać!
- Jesteś niemożliwa!
- Ja?! To Ty we mnie wjechałeś, nie przeprosiłeś i nawet nie masz zamiaru mi pomóc posprzątać!- kończąc to zdanie zdałam sobie sprawę, że nadal siedzimy na chodniku,a po całej ulicy walają się urodzinowe dekoracje.
- Nie powiedziałem, że Ci nie pomogę- dodał już spokojnie i wstając zaczął zbierać porozrzucane przedmioty. Gdy już spokojniejsza próbowałam się podnieść zauważyłam przed twarzą pomocną dłoń Louisa. Zamiast złapać ją tak jak w tych wszystkich romantycznych komediach, chwytając Go za nadgarstek podciągnęłam się do góry. Pozbierałam wszystkie dekoracje, jakie zmieściły się do jednej torby, a drugą, również pełną wręczył mi mój oprawca.
- Dzięki- wysyczałam tylko i ruszyłam w swoją, znaczy Naszą stronę. Chłopak mieszkał dokładnie na przeciwko, okno w okno ze mną.
- Nie uważasz, że zasłużyłem na troszkę milsze podziękowanie?- usłyszałam za sobą ten słodki głos.
- Nie uważasz, że zasłużyłam na przeprosiny?- odgryzłam się. Przez chwilę szliśmy w ciszy, którą przerwał chłopak.
- Po co Ci te dekoracje?- zapytał przyjaźnie.
- Emma ma urodziny- odpowiedziałam o wiele łagodniej.
- Lou! Z kim Ty się włóczysz?! Potem sobie po dogryzacie! Chodź!- zawołał jeden z Jego kumpli!
- Idę. Nie drzyj się tak, Zayn.
- O, więc reszta zespołu również zawitała w Twoje skromne progi?- to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie, ale nie zgryźliwe.
- Jesteś fanką?
- Dlaczego pytasz?
- Bo rozpoznałaś w Zaynie Zayna.
- Jakże rozsądnie dobrane słowa- parsknęłam śmiechem. Z biegiem lat w naszych rozmowach można było wyczuć coraz mniej wrogości. Przez te wszystkie sprzeczki zdołałam Go dość dobrze poznać.
- Muszę już iść, ale jeszcze wrócimy do tego tematu- pocałował mnie zawadiacko w policzek i pobiegł w kierunku przyjaciół.
- Jasne- wymamrotałam przeciągle znikając za bramką prowadzącą na moje podwórko. Już za Nim tęskniłam.

* Kilka godzin i powieszonych girland później*

Mama urzędowała w kuchni, a ja aktualnie stałam na jednym z najwyższych szczebli drabiny, aby ozdobić mahoniową altankę. Żółte i niebieskie wstążki odcinały się kształtem na białym obrusie, wokół którego rozłożone były krzesełka dla najmłodszych. Na stole leżały już miski pełne czipsów, cukierków i innych łakoci. Wieszając ostatnią girlandę odchyliłam się za bardzo do tyłu i drobina zaczęła się niepokojąco chwiać. Runęłabym na trawę jak długa, gdyby nie to, że wylądowałam w czyichś ramionach.
- Co Ty tu robisz?
- Nie ma za co- moich uszu dobiegł szept tego anielskiego głosu.
- Dziękuję, a teraz powiedz mi, co tutaj robisz?- dociekałam próbując wyrwać się z Jego uścisku i stanąć na ziemi.
- Przyszedłem po cukier- wyszczerzył ząbki.
- Ok, już Ci przyniosę- zapadła krępująca cisza- Ale chyba powinnam najpierw stanąć na ziemi.
- A tak, chyba tak- zgodził się ze mną i na tym Jego reakcje na moją uwagę się skończyły.
- No więc...- popatrzyłam na Niego wymownie. I nic- Więc postaw mnie na ziemi, z łaskie swojej- dokończyłam zrezygnowana.
- Jak sobie życzysz- zdecydowanie był rozbawiony tą sytuacją. Gdy moje nogi dotknęły w końcu zielonego podłoża ruszyłam w stronę kuchni.
- Proszę bardzo, jest i cukier- podałam mu pudełeczko, gdy już znalazłam się w tym samym miejscu, co chwilę temu.
- Dziękuję- powiedział i ruszył w stronę bramki. Jednak zamarł w półkroku od wyjścia- Nie potrzebujesz przypadkiem dodatkowej niańki do dzieciaków, na wieczór?
- Co Ci chodzi po tej rozczochranej główce, Tomlinso?- zapytałam unosząc brew, wiedząc, co za chwilę powie.
- Reszta właśnie pojechała na jakąś imprezę, więc będę się nudził, a tak to przynajmniej odkupię swoje winy, za dzisiejszy poranek- wytłumaczył niewinnie.
- Tak... w ramach przeprosin, powiadasz?
- Nazywaj to jak chcesz, ja po prostu chcę pomóc.
- A gdzie jest haczyk?- zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Nie ma haczyka- wzruszył ramionami- Chociaż...
- Wiedziałam!
- A załapię się na tort?- zrobił oczka kotka ze Shreka całkowicie ignorując mój okrzyk triumfu.
- Jesteś niemożliwy, Tomlinoson- pokręciła głową z niedowierzaniem. Użerać się pół wieczoru z dzieciakami dla kawałka ciasta. Tylko On potrafi wymyślić coś tak głupiego- No nie patrz tak na mnie!- wrzasnęłam widząc ten Jego błagalny wzrok- Ok, ok, przyjdź ze swoimi siostrami. I tak, pojesz sobie, nie martw się- wypchnęłam Go z ogrodu i wróciłam do dekorowania wciąż kręcąc głową- Jak dziecko. A On chce ich pilnować- mamrotałam pod nosem chowając drabinę do szopy.

*Wieczór*

Większość gości właśnie rozsiada się w Naszym ogrodzie. Czekamy tylko na kilka osób i urodziny młodej można zaczynać.
- Hej- ktoś przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek.
- Witam mojego pomocnika. Spóźniony- usiadłam do stołu, a miejsce obok mnie zajął Marchewkowy.
- Przepraszam...- wyszeptał. Spojrzałam mu w oczy- Za spóźnienie, za ten poranek i za wszystkie Nasze bezsensowne kłótnie. Przepraszam...
- Też przepraszam- dostał całusa w policzek i wziął się za jedzenie tortu, cały rozradowany. Temu to do szczęścia nie wiele trzeba...

- Urodziny można uznać za udane- wymamrotał zmęczonym głosem siadając na dużą huśtawkę.
- Przesuń się- pchnęłam Go trochę i usadowiłam się obok Niego- Tak, było fanjie. I w cale się tak nie namęczyłam jak podejrzewałam.
- Pragnę Ci przypomnieć, że to nie Ty robiłaś za konia!
- Tak, to było zabawne- parsknęłam śmiechem.
- Dla kogo zabawne, dla tego zabawne-splótł ręce na piersi i odwrócił głowę. Foch.
- No nie obrażaj mi się tu, Lou- przyciągnęłam Jego twarz w swoją stronę za policzki.
- A co za to dostanę?
- Yyy, ciasto?- wymyśliłam coś na szybko.
- Już się przejadłem- skrzywił się.
- Nikt Ci nie kazał jeść czterech dokładek!- roześmiałam się.
- Ale i nikt nie zabronił!- również dołączył do mojego śmiechu.
- Uwielbiam się z Tobą przekomarzać- wyznałam.
- Wiem, wiem, jestem boski- poruszał zabawnie brwiami.
- Jesteś.
- W końcu to powiedziałaś!
- Spadaj- wbiłam mu łokcia w żebra.
- Pójdę sobie, jak powiesz, że Ty kochasz mnie równie mocno, jak ja Ciebie- popatrzył w moje oczy i w skupieniu oczekiwał mojej odpowiedzi.
- A jak mocno mnie kochasz?- odpowiedzią na moje pytanie był długi i namiętny pocałunek. Wreszcie poczułam smak jego ust. Ten pocałunek miał w sobie coś specyficznego - całą Naszą miłość.
- No, to teraz sio do domu, głodomorku- wstałam z huśtawki i czekałam aż On się podniesie.
- Niall by się obraził, jakby się dowiedział, że to nie o Nim mowa- pokręcił głową ustawiając się do pionu.
- Wiem, wiem- przyznałam rozbawiona.
- Czyli jednak jesteś fanką!- krzyknął rozradowany.
- Cicho, już dawno po północy- szeptałam zakrywając mu usta ręką. Cmoknął moją dłoń, potem policzek.
- Dobranoc, Maleńka- poczochrał moje włosy i ruszył w stronę swojego domu.
- Dobranoc, Marchewkowy!- krzyknęłam.
- A mówiłaś, że to ja mam być cicho!- odkrzyknął i zniknął w ciemnościach. Rozanielona udałam się do swojego pokoju. Wparowałam do ciemnego pokoju i stanęłam przy oknie.
- A jednak ten dzień był piękny- wyszeptałam patrząc w gwiazdy. Zapaliłam światło i zaczęłam ściągać ubrania, kiedy w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Spojrzałam w stronę okna Louisa i z rozbawieniem zauważyłam, że w Jego pokoju jest ciemno, a gdy zauważyłam Jego ślepia wpatrujące się we mnie chciało mi się śmiać. A to podglądacz!
- Idź już spać, a nie!- wydarłam się wciąż rozbawiona wystawiając głowę przez okno.
- I tak wiem, że mnie kochasz!- odpowiedział równie głośno. Wysłałam mu w powietrzu całusa i kręcąc głową zgarnęłam piżamę w drodze do łazienki. Kochany idiota...
Witam ;)
Miałam nadzieję, że uda mi się dodać wczoraj, ale nie udało :(
Próbowałam napisać go tak, żeby było zabawnie. Mam nadzieję, że podołałam zadaniu ;D
Następny imagin będzie z Li i powinnam go dodać za 2/3 dni. Postaram się wyrobić :)

Właśnie! Rysunek mojej przyjaciółki! <3
Zwróciłyście uwagę, na tą marchewkę? 
Zapamiętała! 
Moje gadanie nie poszło w las ^^
Jak Wam się podoba? ;D
    To do następnego, Misiaki! ;*
                                                                                                Lena:D

niedziela, 3 lutego 2013

Rysunek ;)

Hej! ;*
Chciałam się pochwalić swoją utalentowaną przyjaciółką ;D
Pomimo tego, że nie jest Directioner słucha mojej paplaniny, ogląda ze mną filmiki i zdjęcia ;)
Zawsze, jak o Nich rozmawiam słucha uważnie, akceptuje wszystkie moje wady i zalety, jest zawsze, gdy Jej potrzebuję. Wspiera mnie i potrafi mnie walnąć jak zaczynam robić coś głupiego xD
Po długich negocjacjach doszła do wniosku, że najbardziej lubi Nialla i postanowiła Go narysować ;D
Choć nienawidzi czytać, przeczytała to co naskrobałam i mówi, że jestem dobra. Kochana Ola <3
Alexa, dziękuję Ci, że po prostu jesteś ;*

Moim zdaniem ma talent, choć sama w to nie wierzy.
      Co sądzicie o tym rysunku? ;D

Następny imagin postaram się dodać jutro ;D
                               Lena:D

piątek, 1 lutego 2013

Harry



- Hej Kochanie!- wołał mój ukochany.
- Hej- cmoknęłam Go w usta i oparłam się o ladę.
- Co dla pięknej Pani?- uśmiechnął się uroczo.
- Hmm, a poświęci mi Pan swoje cenne pięć minutek na rozmowę?
- Niestety nie mogę, nad czym bardzo ubolewam... A co powie Pani na cały wieczór w moim towarzystwie?- poruszał zabawnie brwiami.
- Tak chce Pan mnie udobruchać?
- Nie wykluczone...
- Dobrze, a jak na razie, to poproszę szejka- roześmiałam się.
- Truskawkowy?- zapytał rozbawiony.
- Jak zawsze, Panie Styles- puściłam mu oczko i udałam się do najbliższego wolnego stolika.
- Dla Ciebie wszystko!- wydarł się na pół lokalu, a ja tylko pokręciłam głową rozbawiona. Takie duże dziecko. Usiadłam na drewnianym krześle obok jasnego stoliku pokrytego żółtym obrusem i bezwstydnie wpatrywałam się w swojego chłopaka. Ten uśmiech z dołeczkami, te zielone oczka i te loki. Nie dziwię się, że pół damskiej części tego miasta wzdycha na Jego widok, a dodać jeszcze ten wspaniały charakter... Romantyczny, czuły, opiekuńczy,  zabawny, wkurzający, czasem bezczelny i z dobrym serduchem... Kocham Go całego, wszystkie zalety i wady.
- Dzień dobry, co podać?- zapytał z tym swoim firmowym uśmieszkiem.
- Cześć, poproszę waniliową latte i Twój numer, Słodziaku- usłyszałam z ust pięknej blondynki, a we mnie się zagotowało.
- Waniliowa latte, nie ma sprawy, gorzej z tym numerem.
- A to dlaczego? Jeśli to problem, mogę dać Ci mój- natrętna baba!
- Obejdzie  się. 2,50, poproszę.
- Szkoda, mogłoby być fajnie... No nic- podała mu wyznaczoną kwotę i skierowała się do stolika obok.
- Truskawkowy szejk dla mojego słoneczka, raz- usłyszałam nad uchem w momencie, gdy na stole wylądował wspomniany napój. Dostałam buziaka w policzek i na przeciw ukazała mi się tak dobrze znana mi sylwetka siadającego chłopaka.
- Dziękuję bardzo, Ile płacę?
- Niestety kasa mi się zacięła i nie mam jak przyjąć zapłaty pieniężnej, ale...- zaczął się usilnie nad czymś zastanawiać- Nie umiem nic wymyślić... Masz jakiś pomysł, co mógłbym dostać  w zamian?- uśmiechnął się tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem z dołeczkami. Nachyliłam się nad stołem i z wielkim uczuciem złączyłam Nasze usta. Był to delikatny pocałunek, który wyrażał całą tkwiącą w Naszych sercach miłość.
- Taka zapłata w zupełności Cię satysfakcjonuje?
- Jak najbardziej- jeszcze raz musnął moje usta swoimi i wstał od stołu- To przyjdę po Ciebie o 18, muszę już wracać do pracy- wygiął usta w podkówkę.
- To jest ten Twój obiecany "cały wieczór"?- pokiwał głową potwierdzając moje przypuszczenia- Będę gotowa- dodałam i zajęłam się swoim napojem. Dopiero teraz, gdy przyglądałam się oddalającej się postaci zwróciłam uwagę na tą blondynkę. Ładna, bardzo ładna. Dopiłam szejka i ruszając do drzwi wysłałam w powietrzu całusa w stronę chłopaka, który złapał go i "przyłożył" do swojego serca.

*Wieczór, 17:50*

Stałam przed lustrem w korytarzu i nie mogłam się doczekać tego zazwyczaj wkurzającego mnie dźwięku "Ding dong". Nie wiem co ten wariat wymyślił tym razem, ale znając życie muszę się tak ubrać, żeby nie było mi szkoda ciuchów...  "Ding dong!".
- Idę, idę- wołałam ruszając do drzwi.
- Kwiaty dla pięknej Pani- zza uchylonych drzwi wyłoniły się czerwone róże, a zaraz po nich mój kudłaty aniołek. Zaśmiałam się cicho.
- Dziękuję- odebrałam wiązankę i ruszyłam żwawym krokiem po wazon.
- To idziemy- ujął moją dłoń, a po chwili staliśmy już na dworze zamykając drzwi.
- Nie powiesz mi, gdzie jedziemy, prawda?
- Prawda- przytaknął rozbawiony. Usiadł na swoim czarnym motorze, z którego jest strasznie dumny i podał mi kask. Zawsze uważałam, że faceci to dziwne istoty i Ich rozumowania nigdy nie pojmę, a z wiekiem czasu utwierdzałam się w tej teorii. Ale skoro On jest taki zadowolony z tej maszyny i zawsze cieszy się jak głupi, gdy ma okazję mnie gdzieś podwieźć, to pozostało mi tylko się na to zgadzać. "Dla tego warto przełamać strach..."- pomyślałam wtulając się w Jego plecy i wspominając moją pierwsza podróż.
- Uwielbiam ten wiatr te włosach- usłyszałam zniekształcony pędem głos.
- Szkoda, że przez kask nie mogę tego poczuć.
- Oj tam, przynajmniej nic Ci się nie stanie- "Nie pozwolę, by cokolwiek stało się mojej Księżniczce", brzmiały Jego słowa, gdy zawsze marudziłam, że przesadza z tą ostrożnością. Mknęliśmy przez ulice otoczone polami do celu, który znał tylko Harry. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale dobrze wiedziałam, że nic z Niego nie wyciągnę. Zacięty i uparty, tak można Go opisać w chwilach, gdy dąży do celu. Motocykl zaczął zwalniać, aż w końcu się zatrzymał.
- Podoba się?- zapytał kierując swoje kroki w stronę drewnianej łódki.
- Nie mam słów, by opisać tak cudowny widok- wyszeptałam. Jezioro dość mocno zarośnięte przy brzegu z małą plażą na prawdę robiło wrażenie.
- Jednym słowem - zaniemówiłaś- zachichotał- A, że to w Twoim przypadku nie możliwe, dostałem rozciągłą odpowiedź- objął mnie w tali i pomógł wejść do owego środka transportu. Wypłynęliśmy  na środek jeziora śmiejąc się i przekomarzając.
- Czasami się zastanawiam, skąd Ty znasz te wszystkie piękna miejsca- wyszeptałam rozglądając się wokół. Łódka dryfowałam na mieniącej się w tysiącach kolorów wodzie.
- Często jeździłem tu z tatą- powiedział patrząc się w dal- Takie Nasze sekretne miejsce...
- To dlaczego mi je pokazałeś?- zapytał zdziwiona.
- Bo chciałem Ci pokazać, jak piękny kolor może mieć woda w jeziorze?- to brzmiało jak pytanie.
- Myślę, że to nie to kazało Ci mnie tu przywieść.
- Bo Cię kocham, dostateczny powód?- zapytał opierając swoje czoło o moje, tak, że stykaliśmy się nosami.
- Na to nie mam żadnej riposty- uśmiechnęłam się, gdy Jego usta zaczęły zbliżać się do moich...

Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym. ~ Jan Paweł II
Dziś pewien szesnastolatek z piekarni obchodzi dziewiętnaste urodziny, więc może pójdziemy w jednym kierunki i podziękujemy mu za te dwa lata spędzone z czwórką kochanych wariatów i miliardem żon na karku, w których tworzył cudowną muzykę w raz z cudownym zespołem? ;)
Następny imagin pojawi się nie długo i szczerze, to nie wiem jeszcze z kim on będzie :)
To do następnego, Misiaki! ;* 
                                                                                         Lena:D