______________________________________________________________
*Dryń, dryń* - rozniósł się po domu sygnał telefonu.
- Który to?- zapytał Louis przygotowując się do biegu.
- Chyba mój- spojrzałem na niego podejrzliwie i w jednej chwili ruszyliśmy na piętro. Wpadłem do pokoju, mijając się na zmianę z Tommem i dopadłem dzwoniące urządzenie nim zrobił to Pasiasty.
- Hej.
- [T.I.]! Co tam u Ciebie, Marcheweczko? -darł się mój przyjaciel próbując wyrwać mi telefon.
- Hahahaha, całkiem nieźle, Lou- usłyszałem jej dźwięczny głos w słuchawce.
- Co tam porabiasz?
- Pomyślałam, że mógłbyś do mnie wpaść i mi pomóc w sprzątaniu strychu, Zayn- wiedziałem, po prostu wiedziałem, że właśnie przygryza wargę.
- Jasne, o której mam być? Lou, uspokój się!
- O której Ci pasuje?- zabrzmiało pytanie w raz z dźwięcznym śmiechem.
- Mogę być choćby zaraz- powiedziałem radośnie ciesząc się, że znów będę miał okazję bezkarnie przyglądać się temu elfowi.
- To widzimy się niedługo, pozdrów całą ekipę.
- Dobrze, pa pa.
-Nie dałeś mi porozmawiać, chyba się obrazimy...
- Jak wrócę -dałem mu stójkę w bok i ruszyłem w kierunku schodów. Zbiegłem po nich z prędkością światła i rzuciłem się w stronę drzwi wejściowych.
-Co ta miłość robi z człowiekiem- Lou pokręcił głową siadając na kanapie.
- Zakochał się chłopak, co tu się dziwić? - usłyszałem głos Liama, gdy już zamykałem drzwi.
Nie zadawałem sobie nawet trudu, żeby je zamknąć na klucz. Zbiegłem po kilku schodkach opuszczając werandę i udałem się w stronę ulicy. Pędziłem chodnikami raz po raz przechodząc przez pasy. Gdy wpadłem przypadkowo na jakiegoś chłopaka do głowy wpadła mi jakże pokrzepiająca myśl "Już wariujesz, stary...". Zaraz po tej pojawiła się następna "Co jest powodem tej wariacji?". Podałem rękę chłopakowi, które przeze mnie zaliczył nie miłe spotkanie z betonowym chodnikiem i wypowiedziałem grzecznościowe "Przepraszam". Odpowiedź dla moich myśli nasuwała się sama "Ona". Pogrążony w euforii miłości z każdym krokiem zbliżałem się do celu. Biały domek, w którym czekała na mnie ta urocza istotka powinien znaleźć się w zasięgu mojego wzroku już w ciągu paru minut. Nie mogłem się doczekać, dotyku jej ciepłego ciała, gdy będzie mnie przytulała na powitanie, jak to miała w zwyczaju. Nacisnąłem przycisk sygnalizacji i rozejrzałem się w obie strony. Zero samochodów. Ledwie sygnalizacja zaczęło wydawać dźwięki, pozwalające na przejście przez jezdnię już kroczyłem po biało - czarnych pasach. Usłyszałem pisk opon i coś uderzyło o mój prawy bok. Jak zza mgły widziałem otwierające się drzwi granatowego samochodu i coraz większą grupkę ludzi, która zbierała się wokół mnie. Ktoś krzyczał, nawet nie pamiętam co. Kręcenie w głowie nasiliło się, a ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Chciałem utrzymać powieki otwarte, nie udało się...
- Już, już- mruknąłem pod nosem kontynuując przeszukiwanie kieszeni. Gdy w końcu znalazłem upragnioną rzecz nacisnąłem zieloną słuchawkę- Halo?
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Niallem Horanem?- usłyszałem kobiecy głos po drugiej stronie aparatu.
- Tak, słucham.
- Dzwonię ze szpitala, pana przyjaciel miał wypadek- zastygłem w bezruchu nie zdolny się poruszyć.
- Czy.. czy... Co z nim?- jedyne, co udało mi się wydukać.
- Proszę przyjechać do szpitala, nie jestem uprawniona do podawania takich informacji.
- Dobrze, zaraz będę- rzuciłem rozłączając się i wybiegłem z pokoju. Po moim policzku spłynęła ciepła strużka...
- Niall, co jest?- Harry przytulił mnie silnymi ramionami do własnej piersi w opiekuńczym geście.
- Zayn.. Zayn- z trudem łapałem powietrze.
- Coś się z nim stało?- zamarli, gdy Liam wypowiedział to pytanie. Lekko pokiwałem głową, niezdolny do innej odpowiedzi.
- Gdzie on jest?- drążył. Podałem adres szpitala jąkając się. Harry wyprowadził mnie z domu i pomógł wsiąść do auta. Gdybym miał iść sam już dawno ugięłyby się pode mną kolana. Liam zasiadł za kierownicą, a chłopaki po obu moich stronach na tylnych siedzeniach.
- Lii.. [T.I]- wydukałem, a spojrzenia przyjaciół spoczęły na mnie, nawet Payne przyglądał mi się w lusterku- Pewnie martwi się... I w telewizji już pewnie... to mówili. Jedźmy po nią...- dusiłem się łzami. Chłopaki pokiwali tylko głowami i ruszyliśmy w stronę domu dziewczyny. Samochód się zatrzymał, a z niego wyskoczył Lou, które pędem dotrzeć do drzwi białego budynku. Po chwili wychodził z trzęsącą się brunetką.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- zapytała recepcjonistka, gdy już wszyscy znaleźliśmy się w środku budynku.
- Szukamy przyjaciela. Gdzie leży Zayn Malik?- zapytał Liam.
- Korytarzem prosto, potem w lewo i drzwi numer 210.
Co było dalej? Wróciliśmy do domu, a Zayn wkurzał się, że traktujemy go jak malutkie dziecko (Niewdzięczny chłopak). Tak, tak, dobrze myślicie - zostaliśmy parą. Jak nam się wiodło? Pozwólcie, że zacytuję słowa mojego chłopaka "Gdy zdałem sobie sprawę, że możliwe jest, że już nigdy Cię nie zobaczę, żałowałem.. Żałowałem, że nie powiedziałem Ci wcześniej, że Cię kocham. Od dziś będę żył chwilą nie tracąc żadnej sekundy". Dotrzymał słowa...
- Mogę być choćby zaraz- powiedziałem radośnie ciesząc się, że znów będę miał okazję bezkarnie przyglądać się temu elfowi.
- To widzimy się niedługo, pozdrów całą ekipę.
- Dobrze, pa pa.
-Nie dałeś mi porozmawiać, chyba się obrazimy...
- Jak wrócę -dałem mu stójkę w bok i ruszyłem w kierunku schodów. Zbiegłem po nich z prędkością światła i rzuciłem się w stronę drzwi wejściowych.
-Co ta miłość robi z człowiekiem- Lou pokręcił głową siadając na kanapie.
- Zakochał się chłopak, co tu się dziwić? - usłyszałem głos Liama, gdy już zamykałem drzwi.
Nie zadawałem sobie nawet trudu, żeby je zamknąć na klucz. Zbiegłem po kilku schodkach opuszczając werandę i udałem się w stronę ulicy. Pędziłem chodnikami raz po raz przechodząc przez pasy. Gdy wpadłem przypadkowo na jakiegoś chłopaka do głowy wpadła mi jakże pokrzepiająca myśl "Już wariujesz, stary...". Zaraz po tej pojawiła się następna "Co jest powodem tej wariacji?". Podałem rękę chłopakowi, które przeze mnie zaliczył nie miłe spotkanie z betonowym chodnikiem i wypowiedziałem grzecznościowe "Przepraszam". Odpowiedź dla moich myśli nasuwała się sama "Ona". Pogrążony w euforii miłości z każdym krokiem zbliżałem się do celu. Biały domek, w którym czekała na mnie ta urocza istotka powinien znaleźć się w zasięgu mojego wzroku już w ciągu paru minut. Nie mogłem się doczekać, dotyku jej ciepłego ciała, gdy będzie mnie przytulała na powitanie, jak to miała w zwyczaju. Nacisnąłem przycisk sygnalizacji i rozejrzałem się w obie strony. Zero samochodów. Ledwie sygnalizacja zaczęło wydawać dźwięki, pozwalające na przejście przez jezdnię już kroczyłem po biało - czarnych pasach. Usłyszałem pisk opon i coś uderzyło o mój prawy bok. Jak zza mgły widziałem otwierające się drzwi granatowego samochodu i coraz większą grupkę ludzi, która zbierała się wokół mnie. Ktoś krzyczał, nawet nie pamiętam co. Kręcenie w głowie nasiliło się, a ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Chciałem utrzymać powieki otwarte, nie udało się...
***
- Niall, telefon Ci dzwoni!- zawołał Liam.- Już, już- mruknąłem pod nosem kontynuując przeszukiwanie kieszeni. Gdy w końcu znalazłem upragnioną rzecz nacisnąłem zieloną słuchawkę- Halo?
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Niallem Horanem?- usłyszałem kobiecy głos po drugiej stronie aparatu.
- Tak, słucham.
- Dzwonię ze szpitala, pana przyjaciel miał wypadek- zastygłem w bezruchu nie zdolny się poruszyć.
- Czy.. czy... Co z nim?- jedyne, co udało mi się wydukać.
- Proszę przyjechać do szpitala, nie jestem uprawniona do podawania takich informacji.
- Dobrze, zaraz będę- rzuciłem rozłączając się i wybiegłem z pokoju. Po moim policzku spłynęła ciepła strużka...
- Niall, co jest?- Harry przytulił mnie silnymi ramionami do własnej piersi w opiekuńczym geście.
- Zayn.. Zayn- z trudem łapałem powietrze.
- Coś się z nim stało?- zamarli, gdy Liam wypowiedział to pytanie. Lekko pokiwałem głową, niezdolny do innej odpowiedzi.
- Gdzie on jest?- drążył. Podałem adres szpitala jąkając się. Harry wyprowadził mnie z domu i pomógł wsiąść do auta. Gdybym miał iść sam już dawno ugięłyby się pode mną kolana. Liam zasiadł za kierownicą, a chłopaki po obu moich stronach na tylnych siedzeniach.
- Lii.. [T.I]- wydukałem, a spojrzenia przyjaciół spoczęły na mnie, nawet Payne przyglądał mi się w lusterku- Pewnie martwi się... I w telewizji już pewnie... to mówili. Jedźmy po nią...- dusiłem się łzami. Chłopaki pokiwali tylko głowami i ruszyliśmy w stronę domu dziewczyny. Samochód się zatrzymał, a z niego wyskoczył Lou, które pędem dotrzeć do drzwi białego budynku. Po chwili wychodził z trzęsącą się brunetką.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- zapytała recepcjonistka, gdy już wszyscy znaleźliśmy się w środku budynku.
- Szukamy przyjaciela. Gdzie leży Zayn Malik?- zapytał Liam.
- Korytarzem prosto, potem w lewo i drzwi numer 210.
***
Czekałam pod salą na jakiekolwiek wieści. Liam szukał lekarza, a reszta chłopaków próbowała podtrzymać mnie na duchu, choć sami ledwo się trzymali.
- Nigdzie go nie ma- odezwał się Li siadając obok. Wściekłam się, że nikt nie chce nam nic powiedzieć ale nawet nie miałam sił zareagować. Szlochałam cicho w koszulkę Louisa. Czarne myśli nasuwały się nie pozwalając racjonalnie myśleć. "Co, jak go stracę?", "Przecież ja go kocham", "Odejdzie nie wiedząc o tym", "Już nigdy mnie nie przytuli".
- [T.I.] wszystko się ułoży, zaraz znajdzie się jakiś lekarz, zobaczysz, będzie dobrze- Harry mówił jak nakręcony głaszcząc jednocześnie Niall, który siedział w kącie pod ścianą i cicho łkał.
- Dzień dobry, państwo są przyjaciółmi Zayna Malika?- zapytał lekarz w okularach.
- Tak, co z nim?
- Nie odniósł jakichś poważnych obrażeń. Stłuczone żebra, kilka siniaków...- wyliczał.
- To dlaczego jest nieprzytomny?- zapytał Niall.
- Uderzył głową o ziemię, musiał dostać dużą dawkę leków przeciwbólowych, to dlatego- wytłumaczył.
- Czyli wszystko będzie w porządku?- drążył Harry.
- Jak najbardziej- uśmiechnął się ciepło lekarz.
- Kiedy się wybudzi?
- Dokładnie nie wiadomo ale myślę, że w przeciągu trzech godzin- powiedział po czym poklepał Liama po ramieniu i ruszył w stronę swojego gabinetu, jak się domyśliłam.
- Możemy do niego wejść?- zawołałam za nim.
- Ale tylko na chwilkę i pojedynczo- spojrzałam na chłopaków, którzy tylko kiwnęli w stronę sali, w której leżał Zayn, dając mi znać, że mam wchodzić pierwsza. Na trzęsących się nogach ruszyłam we wskazane miejsce i upadłabym, gdyby Lou mnie nie przytrzymał. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazał się wymęczony Mulat. Podeszłam do łóżka, na którym leżał i nagle zaczęło się dziać coś, czego absolutnie się nie spodziewałam. Wszystko wokół zaczęło piszczeć, a pielęgniarki wraz z lekarzami wpadli do sali. Wierzgałam nogami, gdy chcieli mnie z tamtąd wyprowadzić. Chwilę potem chłopcy trzymali mnie w ramionach próbując uspokoić. Wszystko działo się tak szybko jednocześnie ciągnąc w nieskończoność. Z pomieszczenia wyszedł lekarz, wszystko ucichło. Popatrzyłam w jego stronę, a on jedynie pokiwał przecząco głową i zaczął coś tłumaczyć Liamowi. "Jego serce nie bije..." odbijało się w mojej głowie sprawiając, że traciłam oddech. Wszystko zaczęło wirować, gdy z mojego gardła dobiegł ogłuszający krzyk..
- [T.I], obudź się, to tylko sen- Louis przytulił mnie gładząc moje włosy.
- Chce ktoś kawy?- usłyszałam głos Liama, na co skinęłam głową. Moje położenie się zmieniło, nadal siedziałam na kolanach Lou ale nie w poczekali, jak to wcześniej miało miejsce. Rozejrzałam się po pomieszczeni. Ewidentnie była to sala szpitalna. Powoli zaczęłam się uspokajać, gdy mój wzrok napotkał łóżko. Puste łóżko. Od razu uniosłam twarz w kierunku chłopaków.
- Spokojnie [T.I], Zayn jest na badaniach. Zemdlał z bólu, bo potrącił go samochód i go tu przewieźli, miał rezonans i wszystko w porządku, nawet sprzeczał się już z nami, że da radę iść samodzielnie- zaśmiał się Niall.
- Ale nas jest czwórka, nie miał szans- Harry wypiął dumnie pierś. W tym samym momencie drzwi delikatnie się uchyliły, a do sali wszedł Malik.
- Przyszedłeś na nogach?! Ja Cię kiedyś uduszę!- darł się Niall.
- Spokojnie, dotarłem, nic się nie stało- zapewnił wpatrując się we mnie tymi brązowymi oczami.
- Tak się bałam- wyszeptałam powstrzymując łzy.
- Kochanie...- Zayn zbliżył się podnosząc mnie z kolan Louisa.
- Zi, nie możesz, to nie...
- Daję radę- uśmiechnął się ciepło. Wtuliłam się w jego ciało zaciągając zapachem.
- Co powiedział lekarz?- zapytałam gdy siadał na łóżku wciąż nie wypuszczając mnie z objęć.
- Że wszystko jest w porządku i mam wracać do domu- zaśmiał się.
- Na pewno nie będziesz musiał zostać na obserwacji czy coś?- Lou chyba nie był pewny, że to bezpieczne.
- Już, sio, wracamy do domu!- zabrzmiał surowy głos pacjenta.
Co było dalej? Wróciliśmy do domu, a Zayn wkurzał się, że traktujemy go jak malutkie dziecko (Niewdzięczny chłopak). Tak, tak, dobrze myślicie - zostaliśmy parą. Jak nam się wiodło? Pozwólcie, że zacytuję słowa mojego chłopaka "Gdy zdałem sobie sprawę, że możliwe jest, że już nigdy Cię nie zobaczę, żałowałem.. Żałowałem, że nie powiedziałem Ci wcześniej, że Cię kocham. Od dziś będę żył chwilą nie tracąc żadnej sekundy". Dotrzymał słowa...
Nie mogę uwierzyć, że aż tak zepsułam końcówkę...
Jest jakaś szansa, że nie wyszedł okropnie?
Następny imagin będzie z Lou :)
Życzę wesołych Świąt Wielkiejnocy, smacznego jajka i mokrego dyngusa, moi kochani ♥
To do następnego, Miśki ;*
Lena:D
nie zepsułaś kocówki, nie gadaj bzdur. jest świetnie! serio :)
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać kolejnego imagina. pewnie głównym powodem jest to, że będzie on o Louisie, a to własnie do niego mam słabość c:
pozdrawiam
@anitka_1D
http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/
awwww :3 mój Zayniak, biedny, ale słodki ^^ Mieciu, kocham, kocham te imaginy! takie to...MEGASŁODKIE :D
OdpowiedzUsuńSzparagowy Zbych xx
Aaaaaaaaa matkooodd *____*
OdpowiedzUsuńto jest megazajebiściesłodkiekurwawyjebanewkosmoscudowneiwogóle.... *O*
Kocham Cię czaisz? O.o
jak można być tak zdolnym no ja się pytam? O.o
kocham kocham kocham... <3
Jestem zachwycona i w żadnym stopniu nie czuje się zawiedziona :)
To teraz prosze o więcej takich dramatycznych imaginów :)
czekam na następny... :)
pozdrawiam Olcirek! ;*